piątek, 21 listopada 2014

Wrocław


W niedzielę wyjeżdżam na dwutygodniowe szkolenie do Wrocławia,
Sama 12 godzin w pociągu,

Pakuję walizkę,
Słabo mi to idzie, nie lubię pakowania,
Jak zwykle nie wiem co ze sobą mam zabrać i ciągle myślę aby nic ważnego nie zapomnieć

Ściskam moich chłopaków, całuję i mówię że kocham najbardziej na świecie
jeszcze nie wyjechałam a tęsknię, pewnie się poryczę w niedzielę,

To szkolenie to jedyne wyjście aby dalej pracować więc nie mam innego wyjścia,
Materiałów i godzin dużo, na koniec egzamin
mam nadzieję, że trenerzy znają się na swojej robocie i będą fajnie prowadzić zajęcia

Z jednej strony nie mogę się doczekać bo w wolnym czasie zwiedzę Wrocław a z drugiej wiem, że będę strasznie stęsknić za dziećmi. Pierwszy raz wyjeżdżam sama.
Nie mogę się doczekać :)

pozdrawiam
 PODPIS

niedziela, 9 listopada 2014

Rodzinne bieganie



W sobotę 8.11.2014r. wzięliśmy udział w II Leśnym Cross Biegu Niepodległości zorganizowanym przez Olecko Biega i Nadleśnictwo Sedranki.  W biegu na 7 km wzięło udział 76 osób. Cała impreza była bardzo fajnie zorganizowana.
Najpierw odbył się bieg na 400 m dla dzieci w którym oczywiście wziął udział mój Oski. Na dziesięciu zawodników Oskarek był 7 i jednym z najmłodszych zawodników. Biegł razem z tatą który go dopingował. Na mecie dostał medal który dumnie nosił na szyi.

W  drodze na zapisy
 Czekamy na start

 No to biegniemy
 Oski w akcji - uwielbiam to zdjęcie!!!!

Oski dumnie prezentuje swój medal

Po dziecięcym biegu odbył się start dorosłych. Można było biec jedną pętlę (3,7km) albo dwie (7km). Przed biegiem była rozgrzewka i hymn Polski grany na trąbce i śpiewany przez uczestników. Niesamowite uczucie. Tyle osób śpiewało Mazurka Dąbrowskiego. Miałam ciary na ciele. Ta melodia zawsze wywołuje u mnie takie uczucia.
Start był o 11:11. Trasa trudna ale nam znana. Małżon zostawił mnie i pobiegł w swoim tempie a ja spokojnie zostałam z tyłu. Obawiałam się aby na liściach czy kamieniach nie wywinąć orła. Biegło mi się super choć na 3-cim kilometrze złapała mnie kolka i bolało w klatce piersiowej. Odezwał się chyba niedoleczony kaszel i katar. Całą drogę ciężko mi się oddychało a ostatnie 0,5 kilometra biegłam z wielkim bólem. Przez chwilę myślałam aby po pierwszym kółku zatrzymać się ale szybko te myśli odgoniłam. Wiedziałam, że nie mogę zawieść moich koleżanek z dwóch biegowych grup (biegowe  mamy i biegowe pijaczki wina) męża oraz mojego synka. No i na mecie czekała wiśniówka i malinówka więc trzeba było spiąć się i dokończyć bieg.

Mama i tata w akcji







Meta- szczęśliwa biegłam po medal 

Meta 
 Rodzinnie

A po bieganiu czekało pyszne jedzonko. Wiejska kiełbaska, babka ziemniaczana, bigos, pączki, ciasto, kawa i herbata oraz ta wyśmienita nalewka. Impreza była super zorganizowana. Atmosfera cudowna a ludzie bardzo fajni i życzliwi. Zapisujemy się z mężem do Oleckiej grupy Olecko Biega.

Dziękuję szwagrowi za fotki i przypilnowanie Oskarka podczas naszego biegu.

pozdrawiam naładowana endorfinami 

PODPIS

sobota, 1 listopada 2014

Julo tęskni + nowy etap

Julo tęskni za mną
Wracam z pracy do domu i jest jeden wielki pisk i płacz.
Maluszek mój chce abym już od progu zajmowała się nim i tylko nim.
Kiedy próbuję odstawić go choć na chwilę aby przebrać się czy umyć ręce to wpada w histerie.
Nie mogę go również nakarmić, nie chce ode mnie jeść. No chyba, że cyca, z tym jeszcze się nie pożegnaliśmy. Staram się po pracy poświęcić Juleczkowi jak najwięcej czasu, bawię się z nim, całuje, przytulam i noszę na rękach. W tym czasie jest uśmiechnięty i radosny. Widzę, że brakuje mu tego naszego czasu tylko razem.
Kiedy maluch jest u mojej mamy wszystko ładnie je, nawet normalne obiady (co w domu zdarza się od święta), dobrze śpi, jest radosny i ładnie bawi się sam albo z Ksawusiem. Jestem pewna, że jest mu tam bardzo dobrze. Nawet w domu jak jest z tatą i Oskim bawią się super. Tylko moje pojawienie się wzbudza w nim takie negatywne emocje. Czasami wydaje mi się, że on myśli, że go zostawię. Źle mi z tym i po kolejnym ciężkim wieczorze kiedy patrzę jak słodko śpi w łóżeczku zastanawiam, się czy dobrze zrobiłam, że poszłam do pracy. Chciałam zmienić coś w moim (naszym) życiu ale nie spodziewałam się, że mój Junior tak ciężko to zniesie. Mam nadzieję, że z czasem się przyzwyczai i będzie już tylko lepiej. Musi być lepiej bo zależy mi na tej pracy i na tym aby w końcu w naszym domu zapanował spokój.

Tylko sen z oczu spędza mi to szkolenie. ...
Dwa tygodnie bez moich chłopaków.... będzie ciężko...

Dopisek:
W związku z moim wyjazdem na szkolenie zakończyliśmy karmienie cycem. Było mi ciężko podjąć tę decyzje ale zaczynając pracę wiedziałam, że muszę to zakończyć. Na szczęście Juleczek odstawienie zniósł dobrze. Pierwsza noc była ciężka a potem już z górki. W dzień mu tłumaczę, że cycy są nie dobre a w nocy tata zajmuje się Julusiem. Dobrze, że chociaż ten etap w naszym życiu spokojnie udało się zakończyć.

pozdrawiam
PODPIS