poniedziałek, 30 września 2013

tacy sami... ?

Często słyszę, że Julek jest bardzo podobny do Osinka - nie wiem - sami oceńcie.
Z lewej Oskar z prawej Julian - zdjęcia ze szpitala


pozdrawiam

niedziela, 29 września 2013

Miesięczniak


 Wczoraj mój kochany Juleczek skończył miesiąc!
Jejku, nawet nie wiem kiedy to minęło!
Mimo ciężkich chwil jest cudny, słodki, kochany i do schrupania :)
Uwielbiam go i z każdym dniem kocham coraz bardziej!



 Tata już od pierwszych miesięcy uczy alfabetu. Myślę, że zanim Julek nauczy się mówić mama to już będzie wiedział jak się piszę słówko mama :)
 Mimo, że Juluś nie lubi leżeć na brzuszku to dzielnie ćwiczy główkę
 Starszy brat w roli niani :)
Pogłaszcze, zagada a jak trzeba to i karuzelę włączy

Sama słodycz! No i jak go nie kochać ?


pozdrawiam 

środa, 18 września 2013

3 tygodnie



Dziś mija trzy tygodnie odkąd powiększyła nam się rodzina :)
Przez ten czas Julek zdążył już doprowadzić mnie do łez - tak ze dwa razy :)
Mimo to jest cudny, dużo śpi w dzień, lubi jeździć w wózku i samochodem (Oskar nie lubił), lubi się kąpać i przebierać, coraz bardziej toleruje Oskarowe miłości. Uwielbiam na niego patrzeć gdy się we mnie wtula. Jak typowy facet lubi zasypiać przy cycu a ja ciesze się z tej naszej bliskości i z tego, że ten czas jest tylko nasz.


Ale żeby nie było że jest cały czas tak słodko to Juluś terroryzuje wszystkich wieczorami a mnie jeszcze w nocy tak między 2:00-3:00.
Albo ma kolki albo zaparcia i wtedy tylko ręce matki go uspokajają - no czasami jeszcze szum suszarki lub nienastrojone radio. Tak się zastanawiam czy to kolki czy to moje dziecię ma taki charakterek bo na MOICH rękach wszystko przechodzi a nikt inny nie może go uspokoić. Staram się trzymać dietę i unikam pokarmów które mogą mu szkodzić mimo to i tak wieczorami mamy koncerty. Raz dłuższe raz krótsze ale praktycznie codziennie są. Coś czuje, że moje plany nieusypiania dziecia na rękach legną w gruzach bo przez te wieczorne lamenty nie ma szans żeby go nie nosić. No nic trudno jednego nosiłam to i może dam rady nosić drugiego.


Bracia - jak ja uwielbiam patrzeć jak Oskar miłuje Julka. Normalnie miód na moje serce takie widoki :)
Choć wiem, że za jakiś czas będą drzeć koty o zabawki :)

No i mój pierworodny! Ostatnio wymyślił, że będzie w domu chudą klatą świecił i sam sobie tak koszulkę założył. Albo chodzi w bluzie ze sklepu z owadem i mówi, że jest misiem, przegląda się w lustrze i  cieszy się mówimy, że nie ma Oskara tylko jest miś :) A jeśli chodzi o bluzę to jest  ciepła, mięciutka i nie dziwie się że młody ją uwielbia nosić.

A od dziś zostaliśmy już sami na placu boju. Męż wrócił do pracy. Jakoś udało mi się ogarnąć dzieci, ugotować obiad, upiec ciasto i wyjść na krótki spacer. Oby tak było zawsze :)

pozdrawiam

sobota, 14 września 2013

Bracia


Moje obawy co do tego, że Osinek będzie bardzo zazdrosny o młodszego brata były bezpodstawne. Po wyjściu ze szpitala to tylko pierwszego dnia Oskarek był marudny, strasznie się tulił do mnie i nie schodził z kolan. Ciągle przychodził i dawał mi buziaki. Było widać, że bardzo tęsknił za mną i nie mógł się nacieszyć moim powrotem. Na szczęście Julek dużo spał więc mogłam zająć się starszakiem bo i ja bardzo się za nim stęskniłam. Po 9 dniach przebywania z Julinkiem Oskar wydawał mi się taki dorosły i samodzielny. Nie mogłam napatrzeć się jak on się zmienił przez ten czas i łza mi się w oku kręciła, że mój syneczek jest taki duży.

Na Julka Oskar zareagował bardzo dobrze. Śmiał się do niego, oglądał go z każdej strony i podawał mu grzechotki. Chciał go ciągle głaskać i całować co nie do końca podobało się małemu. Taka natarczywa miłość trochę Julkowi przeszkadzała :) Oskar przez pierwsze dni bardzo pomagał przy młodszym braciszku, nawet chciał karmić Julka cycem. A wyglądało to tak, że jak podawałam małemu pierś to Oskar stawał nad nami i kład rękę na piersi. Mówił, że daje cyca dzidzi. Było to męczące ale po 2 dniach mu przeszło bo Julek długo je i za dużo czasu zajmuje te karmienie.Tak stwierdził Oskar.


Teraz Osinek jak nie widzi długo małego to przybiega całuje go i głaszcze po głowie. Chętnie podaje też pieluszki czy czy zabawia grzechotką jak mały marudzi. Jak Juluś płacze to Oskar podbiega do łóżeczka zagaduje do niego i woła "Mamo dzidzia pacie" albo "Mamo Jułuś patsi" (patrzy). Mój dwulatek ma bardzo dziwne pojęcie o życiu. Wymyślił, że Juluś to nie żyje bo nie mówi. Oczywiście tłumaczymy mu, że Julek żyje bo płacze, rusza się, je czy robi kupę :) A na mowę przyjdzie czas :)

Ciesze się, że Oskar tak naturalnie podszedł do nowej sytuacji. Nie jest mocno zazdrosny i jak na razie nie próbuje skrzywdzić małego - bo tego obawiałam się najbardziej. Obawiam się jeszcze jak to będzie jak męż wróci od środy do pracy. Na szczęście na początku będzie to ranna zmiana więc jakoś do tej 14:00 wytrzymam z dziećmi.

A z nowości Julkowych to we wtorek (10.09.2013) byliśmy u lekarza i młody warzył już 3220g. czyli nasze cyckowanie nie idzie na marne :)

pozdrawiam

poniedziałek, 9 września 2013

słoneczna niedziela

Niedziela przywitała nas pięknym słoneczkiem dlatego po śniadaniu postanowiliśmy wybrać się na plac zabaw. Osinek dawno nie szalał z dziećmi więc trzeba było to nadrobić a Julkowi przydała się drzemka na świeżym powietrzu.
Julian całą wyprawę na plac zabaw przespał. 
Najważniejsze, że mój maluszek dotlenił się i wrócił do domu z wilczym apetytem :)
Oskar świetnie sobie radzi z wchodzeniem i schodzeniem po drabinkach. 
Nawet nie wiem kiedy on się tego nauczył. 
Jakiś czas temu bał się a teraz wspina się i nawet nie patrzy czy jest ktoś do asekuracji.

Zjeżdżalnia - nie ważne czy mała czy duża obowiązkowo na placu zabaw trzeba "zaliczyć" :)

Zabawy z tatą. 
Miło popatrzeć jak moi panowie bawią się razem. 
Oskar jest taki szczęśliwy i uśmiechnięty kiedy razem spędzają czas.
Od jakiegoś czasu nauczył się wołać "Tato choć tu do mnie" albo "tato pomóś mi" a tata oczywiście reaguje na każde zawołanie synka - no w końcu jest na urlopie ojcowskim więc się dzieciakami musi zajmować :) 
A w przyszłym roku do tej zabawy dołączy Julian.
 


 Poobiednia drzemka. 
Julkowi spodobało się spanie na brzuchu i coraz częściej tak właśnie go kładziemy.


Popołudniu Julka odwiedzili pierwsi goście oraz dopadła pierwsza kolka. Maluch był bardzo marudny, prężył się i płakał. Na szczęście metody które skutkowały przy Oskarze pomogły i Julkowi. Po tej akcji już wiem, że przez najbliższe 3 miesiące z jedzeniem nie poszaleję. Mam nadzieję, że Julinek nie będzie tak cierpiał jak Oskar. 

A we wtorek czeka nas wizyta u pediatry. Ulubiona pani doktor Oskara pozna nowego pacjenta Julka oraz obejrzy Osinkowe plecy bo ma od kilku dni  jakąś dziwną wysypkę. Dobrze, że do lekarza idziemy we czwórkę bo nie wyobrażam sobie iść do przychodni sama z dwójką dzieci.  

pozdrawiam

piątek, 6 września 2013

początek....

... zaczęło się od wizyty u lekarza we wtorek w ubiegłym tygodniu.
Pan doktor obejrzał nas posłuchał tętna i zapisał na KTG na piątek a na poniedziałek dostałam skierowanie do szpitala na cc. Nie doczekałam nawet KTG gdyż tego samego dnia - a raczej nocy - poczułam, że czas najwyższy zbierać graty i budzić męża. Męż jak to męż stwierdził czy aby do rana nie wytrzymam bo mu strasznie spać się chce. Ale jak go zgarnęłam to szybko się rozbudził i zaczął mi pomagać w ostatnim pakowaniu i tak ok 3 w nocy wylądowałam na oddziale. Papierologia trochę trwała ale w końcu zaspana pani ogarnęła się z papierami i z informacją, że pierwszy mój poród zakończył się cc. Na horyzoncie pojawił się zaspany pan doktor, który namawiał mnie na poród siłami natury i informował o zagrożeniu jakie niesie cc. Wahałam się z decyzją do czasu kiedy mnie nie zbadał i okazało się, że jeśli bym miała rodzić naturalnie to do końca porodu daleka droga. Nie chciałam aby powtórzyło się to samo co z Osinkiem i zdecydowałam o cięciu. Zostałam podłączona pod KTG i po kilku skurczach okazało się, że maleństwu zanika tętno. Lekarza się rozbudził i stwierdził, że nie ma na co czekać bo zdrowie dziecka najważniejsze. Wspólna decyzja zapadła - cięcie! Kroplówki, cewnik i znieczulenie i już leżę na stole z mega drgawkami. Anestezjolog próbuje mnie uspokoić i zagadać bo maszyna głupieje i przez to że tak się trzęsę ona nie zna mojego tętna. Próby uspokojenia się nic nie dały dopóki nie usłyszałam płaczu maleństwa. 
I tak 28 sierpnia o 4:15 usłyszałam ma pani synka. Jeszcze chwila napięcia czy wszystko jest w porządku i po chwili wielka ulga. Julianowi nic nie jest - poryczałam się :) 


W trakcie operacji pan doktor stwierdził bardzo dobra decyzja, że cc bo dziecko było owinięte pępowiną i nie było by szans żebym urodziła go sama. A na dodatek co zdziwiło i mnie i lekarza miałam zielone wody płodowe. 
Julian urodził się bardzo maleńki ważył 2700 gram i miał 52 cm. Byłam w szoku, że on taki mały dwa razy pytałam czy aby dobrze go zważyli bo według lekarza prowadzącego miał być co najmniej o kilogram większy :) 






W szpitalu spędziliśmy 9 dni gdyż moja rana po cc źle się goiła. Pierwsze 48 godzin po cięciu były bardzo ciężkie. Źle zareagowałam na leki przeciwbólowe i miałam problem ze wstaniem z łóżka. Od morfiny robiło mi się nie dobrze, miałam duszności, chciało mi się wymiotować i myślałam, że zemdleję. Pierwsze w stanie z łóżka zakończyło się omdleniem. W kolejnych dniach okazało się, że pod powłoką skóry zrobiły mi się dwa ogromne krwiaki które przy wstawaniu sprawiały ból. W końcu jeden z lekarzy zlitował się i przebił je - polała się krew i od razu zrobiło mi się lżej. W trakcie tego mini zabiegu rozmawiałam z lekarzem, że często pierwsze cc goi się super a przy drugim mogą być komplikacje. Lekarz stwierdził, że kolejne może (ale nie musi) goić się jeszcze gorzej i gdybym zdecydowała się na kolejne dziecko to mogę do siebie dochodzić jeszcze dłużej. Trochę mnie tym po straszył.
Ja tam się nie zarzekam ale więcej dzieci nie planuję.
Mam dwóch ślicznych synów, wspaniałego męża, jestem szczęśliwa i mi to wystarczy :)

pozdrawiam
  

wtorek, 3 września 2013

JULIAN...

... caly i zdrowy jest juz z nami