piątek, 31 sierpnia 2012

Już jest !

Dziś ok godz. 15 moja bratowa urodziła synka a mojego przyszłego chrześniaka! Miała planowaną cesarkę gdyż problemy zdrowotne nie pozwoliły na poród naturalny.
 Ksawery urodził się zdrowy !
Waży 3550 g i mierzy 56 cm.
Dostał 10 pkt w skali Apgar.

Rodzice szczęśliwi! Młody tatuś zestresowany i nie do końca wierzy, że ma syna:) Mama czuje się dobrze, troszkę przerażona ale pomału uczy się nowej roli. A my czekamy aż przywiozą nam nowego dzidziusia do domu.

A o to nasz maluszek kilka minut po urodzeniu:


Cieszę się, że mam ślicznego bratanka a Osinek braciszka z którym będzie się bawił bo on lubi dzidzi:)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Radość Osinka

Dzieci są pełne radości, ciągle się uśmiechają, ciągle szaleją i jest ich wszędzie pełno! Także mój Osinek taki jest! Budzi się i uśmiecha się do mnie. Przytula swojego misia zwanego przez niego "mimi" i znowu uśmiecha się. Wtula się w swoją pieluszkę tetrową(to także nocna przyjaciółka) pokazuje mi ją i znowu uśmiecha się. Wpuszczamy do pokoju naszą sunię i ona także zostaje obdarowana usmiechem przez Osinka. Głaszcze ją, robi jej cacy oraz pokazuje oko, ucho i nosek. A ona leży i czeka aż on skończy. Mały wkłada jej paluszki do pyska a ona jedynie liże albo delikatnie gryzie. Czasami ją pociągnie za sierść ale jeszcze nie zdarzyło się, żeby zrobiła mu krzywdę. W takich momentach nie żałuję, że mamy w domu psa.  Osinek jest taki szczęśliwy gdy po przebudzeniu leżymy sobie jeszcze w łóżku i tulimy się. Dajemy sobie buziaki. Osinek to straszny poranny pieszczoch!Uwielbiam patrzeć na tę radość! Lubię te  chwile bo są tylko nasze!
Jeśli mały ma dobry dzień i nic go nie boli to uśmiech nie schodzi z twarzy. Jak przyklei się rano to do wieczora nie odkleja się:) Uwielbiam patrzeć na tę jego roześmianą buźkę. Kiedy przybiega do mnie z zabawką wygrzebaną gdzieś z dna pudła i pokazuje mi ją. Jest wtedy taki dumny jakby znalazł największy skarb. Cieszy się i ciągle ten uśmiech na buzi:) Zakochana jestem w tym moim uśmiechniętym maluszku.
Kiedy nie widzi mnie dłużej i wracam do domu Osinek zostawia wszystko i biegnie uśmiechnięty  do mnie . Tuli się jakby mnie z tydzień nie widział! Od razu chce na ręce i musimy się wyściskać. Kocham takie przywitania! Kocham tego mojego urwisa!
Bo jest MÓJ! no i może trochę taty :D


piątek, 24 sierpnia 2012

jajko mądrzejsze od kury

Młody na każdym spacerze zbiera małe muszelki. W naszej okolicy jest ich bardzo dużo! Znosi je do domu i bawi się nimi. Dziś rozmawiam z moim Osinkiem, który bawi się właśnie taką małą muszelką.
Mówię do niego:  Oskarek to ślimaczek 
Mały uśmiecha się do mnie i macha przecząco główką i mówi:
Nie jajo, nie jajo,
Znowu mówię do niego: Osinek to nie jajo to ślimaczek. Jajo jest u babci. 
Mały znowu uśmiecha się i macha muszelką i mówi coraz głośniej i coraz bardziej się denerwuje:
Nie jajo, nie jajo,Nie jajo, nie jajo,
Po raz kolejny tłumacze dzieciolkowi, że to ślimaczek a nie jajo
A on nadal swoje i tak przez około 20 minut dyskutujemy kto ma rację!
W końcu młody zrezygnował z rozmowy ze mną wyrzucił muszelkę i poszedł drażnić psa:)




wtorek, 21 sierpnia 2012

Mój pierwszy raz: czyli sos słodko-kwaśny domowej roboty

Do tej pory jak mieszkałam z mamą pomagałam jej w przygotowywaniu domowych przetworów. Co roku składałyśmy w słoiki ogórki, sałatki z ogórków, paprykę,buraczki, dżemy, soki z różnego rodzaju owoców i sosy. Sosy były mniej lub bardziej pracochłonne.
W tym roku sama robiłam mój pierwszy dżem truskawkowo-poziomkowy - nawet męnż pochwalił że smaczny:)  A teraz postanowiłam zrobić sos słodko- kwaśny. Uwielbiam takie sosy bo jest to smaczny dodatek do kanapki (męnż lubi sos zamiast keczupu)  czy mięska np z piersi kurczaka. No i Osinek lubi takie obiadki, więc ze względu na niego postanowiłam, że przedpołudnie spędzę w kuchni:)
Przepis na sos dostałam oczywiście od mamy a ona od mojej siostry. Przepis łatwy, szybki i mało pracochłonny a to dla mnie najważniejsze:) Kupiłam produkty i zrobiłam sosik z pomidorów, papryki, cebuli, kukurydzy, ananasów i czosnku. Męnż powlewał w słoiki i pozakręcał.  Zostało zawekować.
A oto mój sosik słodko-kwaśny:



Palce lizać!
Polecam:)

Na życzenie InKi przepis na sos:
3kg pomidorów
1 kg cebuli
2 papryki
1 puszka ananasa
2 puszki kukurydzy
Przyprawy:
1 łyżka soli
0,5 łyżeczki chili,
3 duże ząbki czosnku,
2 łyżki musztardy,
2 łyżki słodkiej papryki,
1 łyżeczka curry,
1 łyżeczka pieprzu naturalnego,
3 szkl. cukru,
3/4 szklanki octu
Pomidory parzymy i obieramy ze skórki, kroimy i wrzucamy do garnka, dodajemy paprykę pokrojoną w kostkę, i cebulę pokrojoną w kostkę wszystko gotujemy 1,5 godziny od czasu do czasu mieszając. Po tym czasie dodajemy kukurydzę i pokrojonego ananasa oraz przyprawy.
Nie wylewamy soku z ananasa! Sok ten potrzebny jest do zagęszczenia sosu. Do soku z ananasa dodajemy 3 łyżki mąki ziemniaczanej i wlewamy do garnka. Wszystko razem gotujemy przez chwilę. Przelewamy do słoików i pasteryzujemy.
Sos pyszny jest na  zimno jak i na gorąco :)

piątek, 17 sierpnia 2012

Spotkanie

Jeszcze przed "wczasami" w szpitalu udało mi się spotkać z moją koleżanką z dzieciństwa Kasią i jej córeczkami. Kasia na Mazury przyjeżdża odwiedzać rodziców. Ma dwie śliczne córeczki. Zuzia jest 4 miesiące starsza od Osinka a Zosia ma 2 miesiące. Fajne są takie spotkania mamusiek. Mogłyśmy sobie pogadać o dzieciakach, porodach, pieluchach, karmieniu, kolkach, chorobach itp. :) O ile dzieci dały nam chwilę na rozmowę. A Osinek i Zuzka mieli okazję poszaleć. Czasami musiałyśmy interweniować bo nasze dzieci nie umieją dzielić się zabawkami. :) A oto kilka fotek z tego spotkania.

Wspólne wcinanie chrupaków
 Matka Polka z trójką dzieci:) Oj na co dzień chyba bym nie dała rady z takim przedszkolem
 Z maleńką Zosieńką - chciałabym mieć córeczkę
 Bitwa o piłkę

 Zuzia i jej straszna mina
 Cacanie 
 Budzenie Zosi

Super było - dzięki Kasiu. Dzieci poszalały. Oskar mało ma takich małych znajomych więc gdy nadarzy się okazja korzystamy ze spotkań z innymi dziećmi. Tylko szkoda, że przez nasze choroby nie udało nam się spotkać drugi raz. Mam nadzieję, że następnym razem nadrobimy:)

środa, 15 sierpnia 2012

Horror pt. "Pan Samochodzik i schody"

NIEDZIELA
Niedzielne leniwe popołudnie, spędzamy w domu. Planujemy spacer po obiedzie. Osinek szaleje jak zawsze. Przybiegł do mnie dostał zeległe witaminy i miałam iść umyć mu ząbki. Mały uciekł ode mnie i wskoczył na jeździka i śmiga po całym salonie.
Ja w kuchni obserwuję jego zabawę. W pewnym momencie odepchną się za mocno i ..... podnoszę głowę a on wisi na schodach z terakoty i próbuje się ratować. Niestety nie zdążyłam dobiec do niego. Huk, płacz, młody spadł z dwóch schodów na jeździk. Nabił guza chwilę popłakał. O dziwo nawet się nie zaniusł. Obejrzałam głowę, poprzytulałam, wycałowałam i mały pobiegł się bawić. Zastanawialiśmy się wieźć do szpitala czy nie wieźć. Co tu z nim robić. Ale Osinek uśmiechnięty znowu biega po salonie i gania psa. Postanowiliśmy na razie poczekać i jednak wybrać się na spacer.
SPACER
Osinek ogląda samochody, dyskutuje z nami, żywo reaguje na zwierzęta i ludzi. Wygląda jakby wszystko było dobrze. Nie pierwszy guz ale pierwszy upadek ze schodów. Wracając ze spaceru mały zaczął piszczeć, chciał na ręce oczywiście do mamy, ziewał. Wyjęłam go z wózka, mały zrobił się blady i zwymiotował! Szybko wróciliśmy do domu. Zaczęłam go przebierać z zapaskudzonych ubrań a tu powtórka znowu zwrócił. Od razu jedna myśl wstrząśnienie mózgu!
DECYZJA - JEDZIEMY DO SZPITALA
Szybko spakowaliśmy, kilka rzeczy dla małego, dla mnie, dokumenty i pędem do szpitala. Najpierw do jednego tam obejrzeli i odesłali nas do drugiego gdzie jest oddział chirurgii dziecięcej. Droga 60 km. dłużyła się strasznie młody wymiotował, płakał i zasypiał. Budziłam go i zabawiałam aby nie zasnął. Mało brakowało a byśmy mieli wypadek bo jakiś wariat wyprzedzał na ciągłej linii a my z za zakrętu wyjechaliśmy i cm brakowały a byśmy się zderzyli. Normalnie czołówka jak nic! Ja blada mąż zdenerwowany dzieciak zasypia. Nie wytrzymuje napięcia płaczę! Młody też się wystraszył i płacze. Męnż nas uspokaja bo i jemu nerwy puszczają.
SZPITAL
Najpierw nie mogliśmy znaleźć izby przyjęć, potem czekaliśmy na lekarza. W końcu zjawił się i zbadał małego, sprawdził jego napięcie, patrzył w jego oczy, zrobił wywiad i powiedział, że zostajemy na obserwację. Zlecił tomografię głowy. Takie małe dzieci do tego badania usypia się na 20-30 sekund bo nie będą leżeć spokojnie. Podejrzewałam, że tak będzie. Odesłali na oddział. Mały znowu wymiotuje w windzie i znowu przysypia. Był bardzo osłabiony.
ODDZIAŁ CHIRURGII DZIECIĘCEJ
Pielęgniarki zrobiły wywiad, zakładają wenflon. Na moich oczach próbują znaleźć mu żyłę. Nie mogą. Osinek płacze aż zanosi się, wyrywa się. Karzą mi go trzymać. Serce mi pęka jak go tak męczą. Dzieciaczek oczami prosi o pomoc, jest wystraszony, boi się. Znowu ryczę bo już nie mogę patrzeć jak go męczą. Całuję, głaszczę i ryczę bo już nie mam siły. W końcu udało się.
Przenoszą nas na salę mały jest strasznie wystraszony wtula się we mnie. Uspokajamy się na wzajem mały przysypia.
TOMOGRAFIA
Zabierają Osinka na tomografię. Podają jakiś środek na uspokojenie, który nie działa. Kazali położyć go na łóżko. Prosiłam pielęgniarkę, że ja go zaniosę a ona nie lepiej położyć. Położyłam na łóżko a on w płacz. Wieźli go tak szybko a on tak strasznie się tego bał. Bał się tych mijających świateł albo ciemnych tuneli ( bo przecież szpitale muszą oszczędzać). Oczami prosił mnie żebym go ratowała i zabrała z tego okropnego miejsca. Robiąc tomografię wyprosili nas i uśpili małego. Przynajmniej uspokoił się i już nie płakał. Dla mnie te 30 sekund za tymi drzwiami było wiecznością. Dłużyło się strasznie słyszałam tylko jak na koniec próbują go wybudzić. Powrót na oddział był już spokojny. Przełożyli do łóżeczka podłączyli machinerię do mierzenia tętna (nie wiem jak to się nazywało), dali kroplówkę i mój synuś spał. Przyszedł lekarz i powiedział, że tomograf nie wykazał poważnych zmian, ale podadzą kroplówkę aby nie zrobił się obrzęk mózgu i będą obserwować.Była może godzina 23.00 jak mąż pojechał do domu a ja zostałam czuwać przy naszym śpiącym Osinku.

Ok. północy młody zbudził się bał się zaczął strasznie płakać. Krzyczał na cały oddział a ja nie mogłam go uspokoić. Pobudził inne dzieci. Próbował zerwać kroplówkę. Nie mogłam sobie poradzić z nim więc pielęgniarka dała mu zastrzyk na uspokojenie. Mały przez kolejną godzinę wyglądał jak by był na haju. Oczy mętne, podnosił się układał, nie płakał tylko tak leżał i patrzył się na mnie. Głaskałam go po główce i trzymałam rączkę aby kroplówka szybciej zleciała. W końcu ok 2.00 zasnął. Wtedy i ja na chwilkę położyłam się. Zbudził się przestraszony dopiero ok 6 rano. Lekarz na obchodzie nazwał Osinka Pan Samochodzik (stąd tytuł posta). Do końca pobytu cały personel go tak nazywał. Lekarz badał go bardzo dokładnie i nawet w nocy kilka razy do niego zaglądał. Z opieki jestem zadowolona gorzej z opłakanymi warunkami w tym szpitalu.
  Kolejne dni były już spokojniejsze. Zajmowałam się próbami utrzymania Osinka w łóżeczku. Nie było to proste, musiałam wykazać się kreatywnością w wymyślaniu zabaw:). Na szczęście młody po ciężkiej nocy zaliczył 2 całkiem długie drzemki. Ostatniego dnia lekarz pozwolił uwolnić go od tej machinerii do mierzenia tętna, więc mogliśmy iść pobawić się z innymi dziećmi w świetlicy.
Osinek ogląda zdjęcia taty, babci, wujka, mamy i oczywiście "liczy" drobniaki.

 Dobrze, że w sali był telewizor to mogliśmy oglądać reklamy.

 A tutaj z koleżankami z sali obok.

DOM
Dziś nas wypisali do domu. Ja wróciłam przeziębiona i połamana. Głowa od niewyspania mnie bolała. Na szczęście Oskar czuje się dobrze. Szaleje, bawi się, cieszy się, że już jesteśmy w domku a Lenka nieodstępuje go na krok. Tylko jak młody wsiada na jeździka od razu serce mam w gardle oby tylko drugi raz nie zjechał ze schodów.
Męnż na urlopie mieliśmy tyle planów i już wiem, że nawet połowy nie uda nam się zrealizować.
Mam do siebie żal, że od razu nie pojechaliśmy do szpitala, że zbagatelizowaliśmy ten upadek. Mam nadzieję, że już więcej nie zaliczymy takich "wczasów"!

środa, 8 sierpnia 2012

Spacer z tatą

Dziś u nas deszcz na zmianę ze słońcem jest chłodno ale Osinek nie siedzi w domu o nie. Tata zabrał Osinka na spacer. Mały szczęśliwy bo taki męski spacer to jest to!

Z tatą na podwórku można więcej, tata pozwala na więcej - a oto dowód:






No cóż nie będę tego więcej komentować. Zdjęcia mówią same za siebie jak moje chłopaki fajnie bawili się na spacerku. 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

rodzinna niedziela

Piękna letnia pogoda i cudownie spędzony dzień we trójkę. Po śniadaniu zebraliśmy nasze dziecię, wszystkie akcesoria potrzebne do kąpieli w jeziorze i pojechaliśmy na plażę. Tym razem zrezygnowaliśmy z odludnej działeczki mojej siostry a wybraliśmy się na miejską plażę. Fajny, piaszczysty brzeg, dużo bawiących się dzieci, ciepła i czysta woda tego nam było trzeba aby się zrelaksować. Młody pluskał się w jeziorze i bawił się z innymi dziećmi zabierając im szpadelki mimo, że miał swój. My pływaliśmy na zmianę i łapaliśmy słoneczko. Po trzech godzinach szaleństw w wodzie zebraliśmy się do domu przygotować obiad. Oczywiście przy ubieraniu była straszna awantura bo Osinek nie miał zamiaru wracać jeszcze do domu. W końcu udało nam się zabrać naszego rozżalonego pływaka z plaży. Młody był tak zmęczony i pełen wrażeń, że gdy tylko ruszyliśmy zasnął w samochodzie.
W planach obiadowych była domowa pizza z tego bloga i z tego przepisu pizza. (Kasiu dzięki za przepis ciasto wychodzi super!) Męnż przygotował ciasto ja pokroiłam dodatki i w ciągu pół godzinki pizza się piekła. Uwielbiam jak razem jesteśmy w kuchni. Takie chwile zdarzają się rzadko, gdyż często nie mamy czasu. Ale męnż przeglądając bloga Kasi zauważył kilka fajnych przepisów i już zapowiedział, że MUSIMY ( czyli nie ja a my) upiec pączki hiszpańskie i muffinki bananowe:)
A oto nasza pizza wyszła idealna i już myślimy o kolejnej

 Po wspólnym gotowaniu i obiadku czas na kawę i coś słodkiego.



Popołudnie spędziliśmy u mojej mamy. Osinek uwielbia bawić się u babci w ogrodzie. Musi też zrobić codzienny obowiązkowy przegląd kur i zebrać jajka od przepiórek. Bez tego nawet nie ma mowy, żeby młody wrócił do domu.
Fajne są takie niedziele kiedy spędzamy czas razem. Nie spieszymy się, możemy chwilkę poleżeć czy pobawić się z Osinkiem.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Z deszczu pod rynnę

Jutro mija tydzień jak Osinek pożegnał "przyjaciela". Ten tydzień nie był taki straszny ale miał swoje plusy i minusy:
Plusy:
- mały nie ciąga smoka,
- nie szuka go i nie prosi aby mu go dać,
- nawet jak widzi inne smoki to nie bierze do buzi,
- nie budzi się w nocy,
A są też minusy:
- dzieciol rozregulował swoje popołudniowe drzemki, zamiast spać o 12-13 to ledwo zasypia ok 14,
- nie potrafi się wyciszyć,
- wieczorami do tej pory ładnie zasypiał w łóżeczku ale nad ranem lądował w naszym łóżku a teraz nawet nie pokazuj łóżeczka, gdy tylko kładziemy go do łóżeczka od razu płacz i awantura. Najśmieszniejsze jest to, że Oskar zbiera zwoje nocne gadżety i na siłę wychodzi. Oczywiście nie mam siły z nim walczyć i mi tak szkoda jak on płacze, denerwuje się więc go biorę i kładę do naszego łóżka. Przytulony do nas zasypia w pięć minut. Na szczęście męnż się nie buntuje i tak śpimy znowu we trójkę już 3 noc. Dobrze, że mamy duże łóżko.

Tak się zastanawiam czy dobrze zrobiliśmy z tym smoczkiem, czy aby nie za wcześnie go zabraliśmy, czy on nie za mały?  Już się odzwyczaiłam od spania w powiększonym składzie:) A tu Osinek sam na siłę nam do łóżka się pcha i zasypia wtulony albo we mnie albo w męnża mego. Lubie te jego przytulanie ale dobrze było jak spał w swoim łóżku a na dzień dzisiejszy nie widzę perspektywy na to, że młody wróci na swoje miejsce....




piątek, 3 sierpnia 2012

Garnuszek

Słów kilka o garnuszku z Fisher Price....
Osinek dostał go od babci jak miał 6 miesięcy. Był maleńki i nie interesował się nim za bardzo. Już myślałam że będzie to nietrafiona zabawka. Ale od czasu do czasu włączałam mu te melodyjki wtedy mały przyglądał się świecącemu noskowi i lubił też gryźć klocki. Właśnie te klocki to były ulubione gryzaki. Mały lubił też je rzucać lub stukać nimi o podłogę. A odkąd zaczął siedzieć garnuszek jest jego ulubioną zabawką. Chętnie wkłada do niego nie tylko elementy z garnuszka ale też inne klocki. Potrafi tak nawet do 30 minut bawić się. Jest to dla mnie cenny czas gdyż mogę zrobić coś innego i nie mam dzieciolka pod nogami:) Czasami siadam i bawię się z nim. Lubię patrzeć jak Osinek stara się wkładać klocuszki w odpowiednie otwory, jaki jest skupiony i jak śmiesznie czasami się denerwuje jak mu nie wychodzi. Jeśli uda się trafić i klocek wpadnie do garnuszka bijemy brawo. Ta radość malująca się na twarzy mojego synka jest bezcenna. Nie mogę się napatrzeć na ten malujący się uśmiech i szczęście podczas zabawy.  Dla mnie zabawka niezniszczalna bo Osinek uwielbia go zrzucać ze schodów. Młodemu podoba się ten huk stukającej zabawki o płytki. Garnuszek jeździ z nami w dłuższe trasy i bawimy się nim w samochodzie.


Jak widać nie tylko klocki mieszczą się w garnuszku nasza Lenka była tak maleńka, że też w nim się mieściła

 Klocki to najlepsze gryzaki



Cieszymy się, że babcia zakupiła nam tak super zabawkę. Osinek ma zajęcie a ja mam zawsze chwilkę dla siebie:) A Wasze dzieciaki mają swoje ulubione zabawki, którymi zajmą się dłużej niż 5 minut?

środa, 1 sierpnia 2012

czas ucieka czyli 18 miesięcy Osinka

Jejku to niemożliwe, że mój mały syneczek którego urodziłam wczoraj dziś o godzinie 11:00 kończy 18 miesięcy! Ale ten czas jest bezlitosny jak może tak szybko uciekać. Synu zwolnij bo matka nie może zdążyć za tobą!!!!
A o to co potrafi mój kochany urwis:
- pięknie chodzi a nawet biega i ucieka od mamy jak ta krzyczy: choć tu albo nie biegnij;
- pokazuje wszystkie swoje części ciała i nie tylko swoje mamy i taty też,
- rozpiera go energia choć  czasami się zastanawiam skąd on jej tyle ma,
- wie gdzie trzeba nałożyć czapkę, buty,
- prawdopodobnie będzie leworęczny tak jak mama gdyż łyżkę, widelec, kredki, butelkę bierze w lewą rękę,
- mówi: mama, mamo, tata, tato, oko, baba, dzidzi, papa, kokoko, muu, kupa,bumbum, ja, baba,
- pokaże wszystko co chce bo leni się więcej mówić;
- pokazuje na zdjęciu mamę, dzidzi i zwierzęta,
- lubi oglądać książeczki ale głównie ze zwierzętami i samochodami,
- nie ogląda bajek ale lubi programy muzyczne i reklamy głównie z dziećmi,
- uwielbia jeździć swoim rowerkiem, potrafi sam na niego wsiąść i zapiąć pas,
- uwielbia pływać w jeziorze,
- naśladuje dzieci i dorosłych,
-pije z butelki z dziubkiem lub coraz częściej ze szklanki,
- śpi pół nocy w swoim łóżeczku a pół nocy przytulony do mamy;
- je wszystko to co my a raczej my jemy to co on:); uwielbia wszystkie zupy( rosół, warzywną, buraczkową, pomidorową) mięsko głównie mielone ale lubi też kurczaka, gulasz, placki naleśnikowe i z jabłkami, warzywa ( ogórki, kukurydza, sałata, kalafior), owoce ( jabłka, banany, nektarynki, winogrona, truskawki, jagody, poziomki, czereśnie),
- lubi sam jeść obiad lub serek,
- wdrapuje się na krzesło a z krzesła na stół,
- nosi ubranka w rozmiarze 80-86cm w zależności gdzie kupione,
- waży ok 11 kg.;
- nadal uważa że nocnik to zło i nawet nie myśli na niego siadać przy niezadowoleniu rodziców;

A oto mój Osinek w dniu urodzin:
Tutaj miał 6 miesięcy

Osinek jako roczny facet:
I Osinek dzisiaj jako 18 miesięczny synuś mamusi i tatusia:


Przez te ostatnie 18 miesięcy nasze życie wywróciło się do góry nogami. W końcu jesteśmy RODZICAMI - jak to pięknie brzmi. Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie ale też za tego naszego urwisa. Te ostatnie półtora roku było pełne zmian, nieprzespanych nocy, płaczu, bezradności i bezsilności, ale też radości i szczęścia, nowych doświadczeń jak to jest być rodzicami, pełne podziwu jak taki mały człowiek mimo, że jest bezbronny jak  próbuje sobie radzić i szybko uczy się wszystkiego. Jak się z dnia na dzień się zmienia. Najpierw czekaliśmy na pierwszy uśmiech, potem kiedy zacznie trzymać główkę, przewracać się, siedzieć, raczkować, chodzić, mówić. Wszystko było dla nas nowe i cieszyliśmy się jak z szóstki w lotto:)
Wydaje nam się, że Oskrek jest z nami od zawsze i czasami zastanawiamy się jak mogliśmy bez niego żyć i jakie te nasze życie było nudne bo nie było bałaganu, góry brudnych ubrań, nie było krzyków i pisków i walki o pilota, nie musieliśmy dzielić się naszym łóżkiem.
Kochamy cię nasz mały Boży cudzie! Jesteś naszym największym szczęściem i każdego dnia dziękujemy Bogu że dał nam zdrowego, mądrego, uroczego i przecudnego synka. Bo bycie rodzicami to  najcięższa praca i największa radość!!!

I jeszcze kilka fotek z dzisiejszego dnia
 Jak widać dziąsełka zdrowe bo Osinek wcina marchewkę
 Mamo oddaj aparat

 ale przecież to tylko cacy dla kwiatuszka
 Oczywiście poobiednia kawa inka z tatusiem
Smoka zabrali ale pieluszki to tak szybko nie oddam
Dzieciolek zapatrzony w reklamy