Pan doktor obejrzał nas posłuchał tętna i zapisał na KTG na piątek a na poniedziałek dostałam skierowanie do szpitala na cc. Nie doczekałam nawet KTG gdyż tego samego dnia - a raczej nocy - poczułam, że czas najwyższy zbierać graty i budzić męża. Męż jak to męż stwierdził czy aby do rana nie wytrzymam bo mu strasznie spać się chce. Ale jak go zgarnęłam to szybko się rozbudził i zaczął mi pomagać w ostatnim pakowaniu i tak ok 3 w nocy wylądowałam na oddziale. Papierologia trochę trwała ale w końcu zaspana pani ogarnęła się z papierami i z informacją, że pierwszy mój poród zakończył się cc. Na horyzoncie pojawił się zaspany pan doktor, który namawiał mnie na poród siłami natury i informował o zagrożeniu jakie niesie cc. Wahałam się z decyzją do czasu kiedy mnie nie zbadał i okazało się, że jeśli bym miała rodzić naturalnie to do końca porodu daleka droga. Nie chciałam aby powtórzyło się to samo co z Osinkiem i zdecydowałam o cięciu. Zostałam podłączona pod KTG i po kilku skurczach okazało się, że maleństwu zanika tętno. Lekarza się rozbudził i stwierdził, że nie ma na co czekać bo zdrowie dziecka najważniejsze. Wspólna decyzja zapadła - cięcie! Kroplówki, cewnik i znieczulenie i już leżę na stole z mega drgawkami. Anestezjolog próbuje mnie uspokoić i zagadać bo maszyna głupieje i przez to że tak się trzęsę ona nie zna mojego tętna. Próby uspokojenia się nic nie dały dopóki nie usłyszałam płaczu maleństwa.
I tak 28 sierpnia o 4:15 usłyszałam ma pani synka. Jeszcze chwila napięcia czy wszystko jest w porządku i po chwili wielka ulga. Julianowi nic nie jest - poryczałam się :)
W trakcie operacji pan doktor stwierdził bardzo dobra decyzja, że cc bo dziecko było owinięte pępowiną i nie było by szans żebym urodziła go sama. A na dodatek co zdziwiło i mnie i lekarza miałam zielone wody płodowe.
Julian urodził się bardzo maleńki ważył 2700 gram i miał 52 cm. Byłam w szoku, że on taki mały dwa razy pytałam czy aby dobrze go zważyli bo według lekarza prowadzącego miał być co najmniej o kilogram większy :)
W szpitalu spędziliśmy 9 dni gdyż moja rana po cc źle się goiła. Pierwsze 48 godzin po cięciu były bardzo ciężkie. Źle zareagowałam na leki przeciwbólowe i miałam problem ze wstaniem z łóżka. Od morfiny robiło mi się nie dobrze, miałam duszności, chciało mi się wymiotować i myślałam, że zemdleję. Pierwsze w stanie z łóżka zakończyło się omdleniem. W kolejnych dniach okazało się, że pod powłoką skóry zrobiły mi się dwa ogromne krwiaki które przy wstawaniu sprawiały ból. W końcu jeden z lekarzy zlitował się i przebił je - polała się krew i od razu zrobiło mi się lżej. W trakcie tego mini zabiegu rozmawiałam z lekarzem, że często pierwsze cc goi się super a przy drugim mogą być komplikacje. Lekarz stwierdził, że kolejne może (ale nie musi) goić się jeszcze gorzej i gdybym zdecydowała się na kolejne dziecko to mogę do siebie dochodzić jeszcze dłużej. Trochę mnie tym po straszył.
Ja tam się nie zarzekam ale więcej dzieci nie planuję.
Mam dwóch ślicznych synów, wspaniałego męża, jestem szczęśliwa i mi to wystarczy :)
pozdrawiam
Ja tam się nie zarzekam ale więcej dzieci nie planuję.
Mam dwóch ślicznych synów, wspaniałego męża, jestem szczęśliwa i mi to wystarczy :)
pozdrawiam
JACIE! Julek tak mi przypomina Oskara jak był w tym samym wieku! Super, że już w domu! Życzę wielu sił i szybkiego powrotu do super-formy! :* Mały jest Boski! Na pewno będzie działał jak lek przeciwbólowy na wszystko :) Spokojnych nocy i radosnych dni :* GRATULUJĘ :)
OdpowiedzUsuńTo prawda Julek jest baaardzo podobny do Oskara!!!!!
UsuńCudo!!!! GRATULACJE!!!! poryczałam się czytając i troszkę przeraziłam, bo jak ja będe miała podjąć decyzję czy znów cc czy naturalny poród...jestem przerażona....
OdpowiedzUsuńjeszcze raz gratulacje:))))))
Ja się wahałam bo wiem, że po cc ciężko się do siebie dochodzi ale zadecydowało zanikające tętno Juleczka. Zdrowie malucha najważniejsze.
UsuńWspółczuję ci tej decyzji.
Piękny! Jeszcze raz gratuluję i dużo zdrowia życzę, bo to najważniejsze teraz. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńjejciu jaki maleńki! cudowny Okruszek.. aż się chce.. ;-)
OdpowiedzUsuńChcieć to móc :)
UsuńCudowny Julian :) gratulacje!!!!
OdpowiedzUsuńczytając tego posta miałam ciarki. dobrze, że wszytsko się pozytywnie skończyło :)
OdpowiedzUsuńps. jaki on drobny.
A wiesz, że dwa razy pytałam czy aby dobrze go zważyli :) Lekarz mówił, że Julek będzie duży a tu taka kruszyna się urodziła. Jak go pierwszy raz przebierałam to mi się ręce trzęsły :)
UsuńMaluszek rozkoszny!!! Dobrze, że już jesteś i dałaś znać. Trzymajcie się i uściski dla Was :*
OdpowiedzUsuńJuż? :D gratulacje Ewka! Życze Wam wszystkiego dobrego, niech maluszek zdrowo rośnie :*
OdpowiedzUsuńPrzesliczny - gratulacje wielkie!!! Odpoczywajcie, wracajcie do sil a Maluszek niech rosnie zdrowo.
OdpowiedzUsuńAh, zachcialo mi sie jeszcze jednego ---- zartuje ;)
Ola
Gratulacje kochana!!! Śliczności!!!
OdpowiedzUsuńCudaśny. A czytająć uroniłam łezkę... No i teraz bedę miała rozterke z wyborem kolejnego porodu przy kolejnym dziecku które mam nadzieje poczniemy na w następnym roku.Życzę zdrówka i spokojnych nocek bez kolek i refluksu ;)
OdpowiedzUsuńTrudna decyzja przed tobą Asiu.
UsuńTrzymam kciuki za wasze starania :)
Gratuluję! Pamiętam, jak pisałaś, że jesteś w ciąży, a tu już maluszek na świecie.
OdpowiedzUsuńjaka sliczna kruszynka ;**
OdpowiedzUsuńTo ja też się poryczałam. Cudownych masz synków ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję i szybkiego powrotu do formy życzę oraz dużo zdrówka! Mała kruszynka cudowna!
OdpowiedzUsuńGratulacje. Cuudny jest! Zszokowałaś mnie ta morfiną. Tak bolało, że np. ketonal nie pomagał, że za morfinę musieli ci dać?
OdpowiedzUsuńTo było zalecenie od lekarza. Przy pierwszej cc miałam ketonal i po nim czułam się dobrze a teraz dostałam morfinę i źle na nią reagowałam. Gdy tylko zmienili mi na ketonal od razu zaczęłam normalnie funkcjonować.
UsuńGratulacje kochana!!!! Masakra z tą morfiną, myślałam że ketonal to maksymalny lek jaki dają po cc. Najważniejsze, że wszystko jest dobrze i masz cudownego synka :)
OdpowiedzUsuń