było kościołowo, rodzinnie, smacznie, trochę w biegu - po prostu wspaniale!
A dziś - a dziś było wielkie lenistwo!
Pogoda wspaniała więc kilka godzin spędziliśmy na kocyku.
Oskar mały uparciuch twierdził, że mu zimno, nie dał ściągnąć skarpet i przykrywał się kocem
Julo wyspał się a potem poznawał świat, oglądał kwiatki, trawkę, drzewka, siedział w piaskownicy,
Matka wystawiła swoje białe nogi do słońca i łapała opaleniznę :)
A tata pilnował łobuziaków aby dali trochę matce poleżeć :)
Były jeszcze bańki ale nie pomyślałam żeby zrobić kilka fotek.
pozdrawiam

Podoba mi się idea kocingu:)
OdpowiedzUsuńno tak, ty sie opalasz, a ja z...w ogródku;)
OdpowiedzUsuńWczoraj odpoczywałam a dzisiaj wyrywałam chwasty od rana :)
Usuńtrzecie zdjęcie moje ulubione :)
OdpowiedzUsuńNa trzecim zdjęciu Kamil dał Julkowi ogórka zielonego do spróbowania :)
Usuńcudowności! mój też ostatnio zmarzluch każe się ubierać i we czapkach po domu chodzi hehehehe
OdpowiedzUsuńMmmmm uwielbiam taki kocing na trawie:D
OdpowiedzUsuńspodobał mi się termin, mam zamiar uprawiać ten sport :)
OdpowiedzUsuń