piątek, 29 maja 2015

Julkowe "wczasy"


Ostatnio myślałam, że przydałoby się odpocząć kilka dni od pracy.
Pobyć z dzieciakami, zrobić większe sprzątanie w domu, doprowadzić działkę z warzywami do porządku. Plany planami a życie sobie."Wolne" od pracy miałam. Ale czy odpoczęłam? NIE! W ubiegłym tygodniu wylądowałam z Juniorem w szpitalu na oddziale dziecięcym. A zaczęło się niewinnie od podwyższonej temperatury w poniedziałek. Najpierw stan podgorączkowy a potem gorączka do 40 stopni w nocy. Kolejny dzień i gorączka nawet w dzień dochodziła do 40stopni. Wizyta u lekarza, skierowanie na CRP i okazało się, że dzieje się coś niedobrego z naszym Juniorem. Decyzja lekarza - skierowanie do szpitala. Wynik CRP przeraził nas bo był powyżej 60 jednostek gdzie norma jest do 6. Badania, pełna morfologia, rentgen klatki piersiowej i diagnoza - ZAPALENIE PŁUC! Nie słyszalne i praktycznie bezobjawowe ale było widoczne na zdjęciu RTG.
Dostaliśmy wolną salę z łóżeczkiem i łóżkiem dla rodzica, login i hasło do internetu i zaczęły się wczasy w szpitalnych warunkach.
  Początek był trudny, Junior bał się tego co nowe i wszystko go bolało ( bolało go mierzenie temperatury, stanie na wadze, zdjęcie butów czy zmiana pieluchy) Na widok pielęgniarek przytulał się i wołał "pomocy, ratunku, mamo gdzie jesteś" i oczywiście z misiem nie rozstawał się nawet na pół sekundy. Na szczęście, dla mnie, szybko przyzwyczaił się do nowej sytuacji i już na drugi dzień dyskutował z lekarkami i pielęgniarkami. Mówił im "na razie albo do widzenia do jutra " gdy wychodziły po porannym obchodzie.

 Prawie cały dzień Junior spędzał na "moim" łóżku.
Jadł posiłki, bawił się, oglądał bajki, książeczki i szalał.


Kiedy Julo ucinał sobie popołudniową drzemkę miałam dwie godzinki wolnego więc w tym czasie czytałam książki. Odkąd mam dzieciaki i poszłam do pracy nie lubię siedzieć w miejscu. Ten pobyt w szpitalu był dla mnie jak kara.
 Przez pobyt w szpitalu przyzwyczaiłam Juleczka do jedzenia kanapek na śniadanie. Dla mnie to wielki sukces bo młody do tej pory najchętniej jadł kaszę. A teraz polubił kanapki i sam upomina się rano wołając "mamo zrobisz kanapkę na mnie"
Na szczęście nasze "wczasy" trwały krótko. Junior szybko wracał do zdrowia dlatego po 4 dniach wypuścili nas do domu na doustnym antybiotyku. Młody przyjmuje leki chętnie i nie zwraca jak to zdarzało się wcześniej. W poniedziałek idziemy do naszej pediatry na kontrolę.
Życzymy wszystkim zdrowia bo to najważniejsze!

pozdrawiam
PODPIS

3 komentarze:

  1. Dobrze że już zdrowi :) biedulek..Maksio tez miała gorączkę 40 stop przez cztery dni , później stopniowo spadała - trwało to ok tydzień...lekarz osłuchiwał i nic nie znalazł - podobno jakiś wirus. wszystko minęło samo na szczęście

    OdpowiedzUsuń
  2. ło matko! co się dzieję z tym zapaleniem płuc, ciągle o nim słyszę.... Zdrowia dla Was Kochani! dobrze że już jesteście w domku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze , że już po wszystkim, szczęście w nieszczęściu, że miałaś łóżko, kiedy moje dziecko było w szpitalu spałam na podłodze. Życzę dużo zdrowia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń