wtorek, 26 kwietnia 2016

MĘŻU MARATOŃCZYKIEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Od niedzieli mam w domu MARATOŃCZYKA!!!
Jestem z niego bardzo bardzo dumna.
Wiem ile włożył pracy w to aby przebiec te 42 km z małym hakiem :)

Wyjazd do Warszawy był w pewnym rodzaju naszymi krótkimi i intensywnymi wakacjami.
Wyjechaliśmy o 4 rano z domu na 8 byliśmy w Stolicy. Odebraliśmy pakiet startowy obejrzeliśmy expozycje nacieszyliśmy oczy tymi wszystkimi cudami biegowymi i jak przystało na biegaczy zaliczyliśmy decathlon :)




Potem poszukiwania hotelo-hostelu który nie był oznaczony nic a nic i krążyliśmy przez 40 minut zanim znaleźliśmy to dziwne miejsce na Pradze.
Krótki odpoczynek obiad i czas zobaczyć te Syrenki warszawskie o których chłopcy całą drogę mówili. Odstawiliśmy samochód przesiedliśmy się w komunikację miejską i w drogę na poszukiwania :)





Na szczęście udało się zobaczyć obie Syrenki a także pospacerować po Starym Mieście. Późnym popołudniem wróciliśmy do hotelu a mężu pojechał spotkać się z innymi biegaczami na Pasta Party.
Po ciężkiej nocy i walce z wysoką gorączką Juniora mężu sam pojechał na start a  nam zostało kciuki ściskać w hotelu i walczyć dalej aby Juniora na 12 postawić na nogi. Dzięki pomocy moich kuzynów którzy zajęli się dziećmi pod Stadionem Narodowym mogłam zobaczyć finiszującego męża. Wzruszenie i wielka radość. Emocje nie do opisania. Miałam łzy w oczach gdy zobaczyłam jak wpada zmęczony na metę. Krótka wymiana zdań i mężu poszedł przebrać się a my pojechaliśmy metrem (ulubiony środek lokomocji Juniora)  do Złotych Tarasów na obiad.  

Mężu miał plan i 99% udało mu się go wykonać. Chciał przebiec maraton w 3:30 godziny udało mu się w 3:41:06!!! Od 34 km zaczęły łapać go straszne skurcze i musiał zwolnić a nawet czasami iść. Nogi odmówiły trochę posłuszeństwa. Na szczęście wie gdzie popełnił błąd i na przyszłość będzie wiedział co robić. Mężu ogólnie bardzo zadowolony, zmęczony i na dzień dzisiejszy ma ostre zakwasy na łydkach :)


 Ostatnie spojrzenie na Stadion i trzeba było wracać na Mazury. Warszawo jeszcze tam wrócimy i na starcie maratonu staniemy oboje. Może nie za rok ale mam plan i mam nadzieję że za jakiś czas uda mi się go zrealizować.... Czas pokaże :)
 
pozdrawiam
PODPIS

4 komentarze: